środa, 19 marca 2008

Czy asertywność jest skuteczna?

Asertywność to umiejętność nieagresywnego i nieuległego wyrażania swoich własnych opinii w sposób jednoznaczny, precyzyjny i stanowczy z zachowaniem nienaruszalności praw i psychologicznego terytorium innej osoby (innych osób).

Temat swojego czasu bardzo modny, niemalże oklepany ale wciąż znajduje się w programie szkoleń wielu wyższych uczelni i szkół prywatnych.
Czy jest to na tyle skuteczny algorytm zachowań, aby wart był powielania?
Nie do końca tak jest.
Im coraz lepiej potrafię komponować asertywne zachowania w życiu codziennym, tym coraz bardziej powątpiewam czy rzeczywiście jest to "lek na całe zło".
Wielokrotnie potwierdzone moje własne doświadczenia, ale także i obserwacje innych osób w ich otoczeniu dają przede wszystkim jeden jasny wniosek: asertywność nie może być konfrontowana z każdym typem zachowania. A we wnioskowaniu posunę się nawet krok naprzód: Niezwykle mało jest sytuacji, gdy asertywne zachowanie przynosi oczekiwany efekt.

Świat ludzi jest niestety w pewnych (może wielu) aspektach bardzo prymitywny a często porównywalny w jakości zachowań do świata zwierząt.
Stres, pogoń za sukcesem i pieniędzmi, zawodowe odizolowanie społeczne wielu jednostek są świetnym podłożem do rozwoju zachowań opartych na najprostszych instynktach, w tym agresji.
Powodem moich wątpliwości nie jest agresja w czystej, spontanicznej postaci, opisywana w psychologii społecznej ale "agresja taktyczna". Agresja planowana i kontrolowana, ukierunkowana na osiągnięcie konkretnego celu rzadko może być przełamana asertywną obroną.
Każdy zapewne w swoim życiu codziennym spotyka ludzi, którzy jedynie taką metodę wpływania na zachowanie innych posiadają w repertuarze swoich metod komunikacji.
Dodatkowo skuteczność tak skomponowanej metody w wielu przypadkach wzmacnia pewność jej słuszności w każdej kolejnej sytuacji.
W konfrontacji z planowaną agresją zachowanie asertywne jest zazwyczaj niewystarczające, aby wzajemne relacje podporządkować naszym oczekiwaniom.
Racjonalne argumenty i sugestywność przekazu, które cechują asertywną komunikację prawie zawsze przegrają z energią (ładunkiem emocjonalnym) jaką posiada komunikat agresywny.
Choć już samo porównanie energii agresywności z racjonalnością i opanowaniem komunikatu asertywnego pozwala uzasadnić przewagę tej pierwszej metody to dodatkowo pojawić się tu może jeszcze jeden czynnik, na którego podstawy wskazałem wcześniej.
Fizyczne cechy podmiotów komunikacji (budowa ciała ale i różnica płci).
Jeśli tym taktycznie agresywnym uczestnikiem aktu komunikacji jest osoba fizycznie dominująca to szanse skuteczności asertywnej obrony stają się praktycznie znikome.
I nie chodzi mi wcale o skrajną sytuację "gdzieś w ciemnej bramie, późno w nocy" ale o zwykłe, codzienne relacje międzyludzkie, np. relacje zawodowe.
Opisany przykład postaw nie jest wcale odosobniony i hipotetyczny, bo jego coraz częstsze powielanie realizowane jest ze względu na jego skuteczność.
Im częściej taki sposób funkcjonowania we własnej społeczności dostrzegany jest jako skuteczny, tym częściej jego stosowanie określa się jako najlepszą metodę załatwiania własnych interesów w tej samej społeczności ale i poza nią.
Poprawnie rozumujące jednostki (nie tylko Homo Sapiens) kopiują te zachowania, które nie są efektowne a efektywne.
Dochodzimy w ten sposób do pewnego pejoratywnego ale racjonalnego wniosku.
Asertywność jest zachowaniem na tyle nieewolucyjnym i nadmiernie bliskim uległości, że dla wiekszości możliwych zastosowań (choć nie we wszystkich środowiskach) wyparta zostanie niebawem przez specyficzny typ agresji - agresję taktyczną.

wtorek, 18 marca 2008

Kiedy realne plany palą na panewce...

Zastanawiałem się wielokrotnie a nawet niezliczoną ilość razy dlaczego tak się dzieje, że gdy tylko nieopatrznie pochwalimy się czymś, co już prawie udało się dokonać ale jednak wciąż jest planem to prawdopodobieństwo sukcesu maleje najczęściej do zera.
Dlaczego zawsze jest tak, że niezależnie od stopnia realizacji planu upubliczniając go, nawet w małym gronie, odbieramy sobie szansę na powodzenie?
Niezależnie od stopnia zaangażowania można pogrążyć prawie każde zadanie, którego efektywny finał choć w minimalnym stopniu zależy od szczęścia.
Już nie raz przekonałem się, że dla pełni sukcesu absolutnie konieczne jest zachowanie tajemnicy praktycznie do samego końca.
Niestety prawidła te są bezlitosne, bo, gdy nawet jeden element układanki dzieli nas od sukcesu, gdy tylko jeden ze stu dni dzieli nas od pożądanego efektu, zadowolenie czy euforia, której nie uda nam się ujarzmić może zamienić się w nieznaną "złą energię", która zniweczy nasz plan.
To zawsze działa w ten sam sposób.
A nawet jeśli istnieją jakieś pojedyncze wyjątki to nie warto na nie liczyć.
Aby ustrzec się przed przykrymi niespodziankami trzymamy emocje na wodzy do momentu, gdy zamierzony cel bezsprzecznie będzie osiągnięty.
Zdaję sobie sprawę, że może nie dotyczy to wszystkich. Może zależy w jakiejś mierze od sposobu w jaki kierujemy swoimi działaniami na drodze do celu ale nikt nie zaprzeczy, że coś, de facto, jest na rzeczy, że ta oczywista prawidłowość rzeczywiście występuje.
Mógłbym zaangażować się w większym stopniu w analizę częstotliwości występowania opisanego zjawiska czy innych statystyk go opisujących.
Mnie jednak bardziej interesuje to jakie czynniki mogą mieć wpływ na jego istnienie, jakie zachowania czy stany wyzwalają takie nasze działania lub ich brak, które powodują, że to, co często jest na wyciągnięcie ręki staje się niemożliwe do spełnienia.
Czy to za wcześnie uwolniona radość z sukcesu paraliżuje naszą czujność czy upośledza zapał dotarcia na szczyt czy może "zła energia" zawiści tych, którym za wcześnie się pochwaliliśmy w nieznany sposób podcina skrzydła brakującej nam do sfinalizowania dozie szczęścia?
Nie znam jeszcze odpowiedzi na to pytanie ale wiedząc, że taka wiedza bez wątpienia pomocna byłaby w każdej dziedzinie życia podejmę się próby znalezienia przyczyn.
Sam dla siebie, bez pomocy naukowych, bez cudzych opracowań, bo po pierwsze wiadomym jest fakt, że każdy jest inny, każdy w inny sposób odbiera rzeczywistość i reaguje na pojawiające się w jego otoczeniu bodźce a po wtóre nie sądzę (trochę z przekąsem), aby było to wcześniej przez kogokolwiek racjonalnie uzadadnione.
A może się mylę?
Dlatego też szczerze liczę na rzeczowe komentarze wszystkich, którzy mogą wnieść istotne spostrzeżenia czy podzielić się swoim doświadczeniem czy wiedzą na temat interesującego mnie zagadnienia.

poniedziałek, 17 marca 2008

Intro

Witam na swoim głównym blogu.

Mniej lub bardziej systematycznie prowadzę ich kilka.
Pod tym adresem umieszczać będę publikacje bezpośrednio związane z moimi zainteresowaniami i osiągnięciami zarówno w sferze zawodowej jak i całkiem prywatnej.
Czasem, pewnie w głównej mierze zależnie od nastroju, pojawiać się tu będą rozważania na różne tematy. Takie, które najczęściej nie zaprzątają nam zbytnio uwagi, aczkolwiek, moim zdaniem, warte są głębszych przemyśleń.
Szczerze zachęcam do lektury publikacji, które będą się tu pojawiać oraz do ich komentowania.