środa, 10 grudnia 2008

Porykiwania szarpidrutów...

Często w sposób zaplanowany i zamierzony a czasem zupełnie przypadkowo układa się izobara moich nastrojów. Jedne powodują miłą ekscytację wszystkim tym, co się robi, inne znowu działają przygnębiająco, skłaniają do refleksji i do gruntownej analizy całego spektrum działań, które mogą wpłynąć na moją pozycję za rok, pięć czy piętnaście lat. Latem promienie słońca powodują, że katalizatorów tego lepszego, jaśniejszego i bardziej spontanicznego odbierania rzeczywistości jest znacznie więcej ale, na szczęście, jesień i zima też ich nie skąpi, choć dawkuje ostrożniej. W obydwu opisanych wyżej sposobach reakcji na otoczenie są pozytywy, dla których sztuką jest właściwe ich wykorzystanie w taki sposób, aby zawsze pływać na powierzchni. Jak to powiedział Kazimierz Pawlak – „dla zdrowotności” - poza zupełnie poważnymi sprawami warto czasem, częściej lub rzadziej zająć się tym, co nawet bez żadnych walorów materialnych przynosi po prostu dziką satysfakcję. Każdy zapewne ma a na pewno powinien mieć jakieś swoje małe wariactwo szybujące popołudniami, w słomkowym kapeluszu, na spadochronie z czwartego piętra Pałacu Kultury. Dla mnie, i paru moich przyjaciół jest to… \



a czasem nawet i tak:



Zarówno zwolenników, jak i tych, którzy lubią się pośmiać z innych, bo to im daje najwięcej radości, zapraszam na www.youtube.com.