niedziela, 1 września 2013

180km zaliczone !!!


Satysfakcja, ulga i cholerne zmęczenie.



Bałem się, że tak wysoko postawioną poprzeczkę po prostu strącę ale udało się.
Było ciężko i to, jak można się domyślić, głównie pod koniec, ostatnie 40-50km, gdy pod presją czasu, chcąc koniecznie wrócić przed zmierzchem, zwyczajnie pomyliłem drogę.
I to nie raz.
A cholerny telefon nie chciał mi pomóc, bo błądziłem po pustkowiu absolutnie bez zasięgu.
Tak, są jeszcze takie miejsca.
I ja właśnie w takiej dziurze musiałem pomylić drogę. Tym większa radość, gdy dobrnąłem w końcu do miejsca, które było mi już znane. A potem już tylko biologiczny tempomat i konsekwentnie do celu.

Kolejny rekord pewnie już nie w tym roku.