środa, 14 kwietnia 2010

Czy dowiemy się prawdy o Smoleńsku?

To, co wydarzyło się 10 kwietnia w Smoleńsku jest niezaprzeczalnie straszną tragedią.
Przede wszystkim ludzką, okropną traumą dla rodzin zmarłych osób ale też dla każdego człowieka, który z właściwą empatią potrafi poddać przemyśleniom smoleńską katastrofę.
W takim ujęciu nie ma absolutnie żadnych wątpliwości, że każdy człowiek powinien jak najlepiej wyrazić swój szacunek dla tragicznie zmarłych.
Ktoś powiedział, że nie ma ludzkich słów, żeby opisać to, co się stało a tym bardziej, żeby wyrazić własne emocje czy własne refleksje.
I taka właśnie wypowiedź winna zamknąć wszelkie, niestety nierzadko na siłę, artykułowane wypowiedzi.
Uszanujmy zmarłych i pamięć po nich, nawet jeśli za życia nie należeli do tych, których chętnie się słuchało czy oglądało.



Wiadomo jednak, że nie tylko z jednej perspektywy możemy spojrzeć na to zdarzenie.
Dopiero wtedy, gdy emocje zostaną choć trochę przytłumione, będziemy zauważać coraz bardziej i częściej, że Polska doznała olbrzymiego ciosu, w sensie politycznym.
W obliczu tragedii, jeszcze w jej cieniu, mało kto poddaje analizie każdy długofalowy czy strategiczny skutek, który wypłynie z tego, co wydarzyło się w sobotni poranek, dziesiątego kwietnia.
W jaki sposób, już bez emocji, ocenią to, co się stało nasi sąsiedzi, zarówno ci bliżsi, jak i dalsi?
Czy i jak wykorzystają tragedię w Smoleńsku do zmiany relacji z naszym krajem?

Snucie teorii spiskowych, nawet popartych przesłankami czy poszlakami jest najczęściej marginalizowaną skrajnością, ale zastanawiam się, na razie bez konkretnych insynuacji, czy mógł zaistnieć cel doprowadzenia do takiego wypadku dopuszczający jego realizację nawet biorąc pod uwagę wszystkie towarzyszące konsekwencje?
Mam nadzieję, że świat nie jest aż tak dziki i zły, by mogło być to prawdą, ale kto może to na sto procent wykluczyć?
Pozostaje jednak inna kwestia.
Profesjonalizmu połączonego ze zdrowym rozsądkiem.
Mam na myśli wszystkie techniczne detale wpływające na sprawność i bezpieczeństwo funkcjonowania najważniejszych i/lub kluczowych osób w Państwie.
Śmiem twierdzić, że pod tym względem można mieć wiele poważnych zastrzeżeń.

I niejako po trzecie do poddania własnej ocenie, o ile materiały, które znalazłem są wiarygodne. Związane jest to w pewien sposób z wcześniej opisaną optyką, jeśli organizację rozszerzyć o działania z zakresu współpracy międzynarodowej.
Jaka jest wola naszych sąsiadów, choć też i pewnych kręgów osób spośród naszych rodaków, rzetelnego stwierdzenia bezpośredniej, najbardziej istotnej przyczyny rozbicia prezydenckiego samolotu.
Obawiam się bardzo prawdopodobnego finału, że mogą zaistnieć powody przez które nigdy nie poznamy prawdy a podszeptywane pocztą pantoflową domysły każdy będzie adaptować do wyrobionej wcześniej opinii.